poniedziałek, 26 października 2015

Plan na zimno



Od dłuższego czasu nie robimy prawie nic. Skutkuje to istnym tornadem w domu. Zamiast fajnych kulek sierści śpiących gdzieś tam po kątach mam dwie wielkie kupy futra naładowane energią i gotowe na każdy rodzaj aktywności. Z tego powodu postanowiłam iż, zrobię sama dla siebie małe wyzwanie, które będzie trwać od listopada do marca.
Jak wiadomo zima to taka pora roku gdzie wszyscy potrafią znaleźć jakąkolwiek wymówkę by tylko nic nie robić, mnie też to się oczywiście zdarza mimo mojej wielkiej miłości do tej pory roku. Choć niespecjalnie mi zależy nad tym by inni psiarze się do mnie dołączyli to zachęcam to tworzenia swoich własnych planów ;)

Plan na zimno:


1. Emocje. Tu w grę wchodzi Sara. Jest to pies bardzo emocjonalny i wystarczy jedno krótkie zerknięcie w jej kierunku już pies skacze po sufit. Dotychczas uważałam że na tego psa sposobu nie ma jednak, z pomocą internetu problem wydaje się ciut mniejszy. 
Moim celem jest by przestała w końcu zachowywać się jak szczeniak. Zaczniemy od podstaw czyli, opanowanie psa w życiu codziennym. 

2. Namordniki. Kagańce to coś z czym mamy niewiarygodny problem. Każda podróż komunikacją miejską jest istnym koszmarem. Ciągłe próby ściągnięcia złego ustrojstwa pożerającego psi pysk są irytujące. Nie wymagam by psy znosiły chodzenie w kagańcu, mnie zadowoli samo siedzenie na tyłku przez 10 minut w autobusie.

3. Motywacja. Wałkujemy to od samego początku. Sigma nigdy nie była jakoś specjalnie chętna do współpracy. Jedzenie jako tako jest dla niej fajne ale, jeśli chodzi o zabawki to pobawi się tylko wtedy kiedy księżnej się chce i zdecyduje się czy ma dzisiaj na to ochotę. 

4. Wyeliminowanie strachu przed wiertarkami itp. Żyjemy w mieście gdzie wszystko stoi pod znakiem remontu. Z mieszkań wydobywa się bardzo klimatyczny dźwięk wiertarki a z ulic wielkich maszyn których funkcji nawet nie znam. Moje psy nie tyle co się panicznie boją tych dźwięków i szukają ucieczki ale, gdzieś tam tyłek próbuje się wycofać i rozglądają się wokoło w poszukiwaniu śmierci. 

5. Zaprzęgi! Ostatnio wybrałyśmy się na mały trening bikejoring'u na dwa kundle. Te kilka kilometrów dało mi niezłego kopa w dupę. Widzę że moje psy bardzo dobrze się w tym czują i widzę też moje lenistwo. Pora roku ułatwia nam trenowanie ze względu na sezon psich zaprzęgów który trwa w najlepsze. Kop w dupę to też kop w portfel, sledy dla Sary i dwójnik same się nie kupią :)

6. Sztuczki. Jakoś nie mam chęci do uczenia moich psów różnych sztuczek. Mam nadzieję że zima mi to ułatwi ze względu na szybko nadchodzącą ciemność i częstsze przebywanie w domu. Nie mam pojęcia czego dokładnie oczekuję od suk. Tu znów internet wspomoże.

7. Mięśnie, mięśnie, mięśnie! Jak wiele osób już zauważyło moje psy to dwa wypierdki mamucie. Zero mięśni. Mam zamiar znaleźć ciekawszy sposób na zbudowanie masy mięśniowej niż używanie piłek do gimnastyki. Myślę że będzie to ciekawe wyzwanie ;)

8. Wszystko inne co przyjdzie do głowy! Szczerze mówiąc nigdy nie potrafię trzymać się listy planów ze względu na moje ciągłe zmienianie wszystkiego i dopisywanie coraz to nowych rzeczy. Jestem pewna że i w tym przypadku ten post będzie się ulegał modyfikacji co... tydzień?




Także ten... Po raz kolejny zrobiłam listę planów a czy będę się jej trzymać? Mam nadzieję że, tym razem dam radę ze względu na sprzyjającą pogodę. Praca z tymi dwiema pannami nie należy o najprostszych jednak, staram się o tym nie myśleć i być dobrej myśli. Pewnie wiele razy podwinie nam się noga, będziemy miały przynajmniej okazję do uczenia się na własnych błędach.

No cóż, mimo mojego słomianego zapału jakoś dobrniemy do końca z uśmiechem na mordach. Mam w planach zorganizować zimowy spacer ale, jak chcecie wiedzieć więcej to śledźcie naszego fp!

wtorek, 1 września 2015

Że no, koniec



Emmm... Wciąż nie potrafię pojąć tego jak mało a jednak dużo zrobiłam w wakacje. Przyznaję że olałam totalnie Projekt 62 i nic z psami specjalnego nie robiłam. Wiadomo że, upał, smród i ubóstwo. Uważam że była to jedna z moich najlepszych(braku) decyzji. Spacery same sobie lub ze znajomymi w chłodniejsze dni albo o całkowicie niedorzecznej godzinie.
Psy się opierdalały ze względu na mnie a jednak coś tam się ruszyło. Sara jest choć ociupinkę bardziej rozgarnięta a Sigma drze japę równo.




Bardzo chciałabym opisać wszystko bardzo dokładnie jednak mam niemałe problemy z pamięcią no i jestem zbyt leniwa żeby wszystkich dat większych spacerów zapamiętać.
Moja pamięć postanowiła zachować dwa spacery nad nasz ukochany Starganiec i kilka do Parku Śląskiego.
Jak już mówiłam, kompletnie nic nie robiłam z psami więc no. Nie wiem co napisać.
Sigma znowu zaczyna spierdzielać przed pracą bo, "ciocia lepsza, ciocia nic nie każe".  Irytuje mnie to jednak praca na smyczy nie należy do najprzyjemniejszych.
Coraz bardziej kocham Sarę. Pies ideał do doszlifowania. Eh... Teraz się przyznam że mimo jej braku umiejętności nawet do "siad" uważam że jest lepszym psem niż Sigma.




O czym ja to? Cała nasza trójka się rozleniwiła do granic możliwości(nie wspomnę o Mai, to leń całe życie). Po tych wakacjach mam zamiar podjąć dość drastyczną decyzję. Koniec. Tylko zaprzęgi, biegi i raz na ruski rok sztuczki. Moje psy w tym najlepiej się czują. Nie chcę na nich nic wymuszać.
Czym mniej frustracji w Sigmowej głowie tym mniej agresji a u Sary więcej opanowania.

Także no żegnaj sielanko a witajcie zdrowe psychicznie psy!

środa, 19 sierpnia 2015

Dlaczego tak a nie inaczej.



Dlaczego ze schroniska? Po co dwa? Ale dlaczego taki sport a nie ...? A po jakiego grzyba...?
Mówiąc szczerze sram już tymi pytaniami temu tworzę ten post. Czas najwyższy chyba opowiedzieć o wszystkim od początku aż do teraz.

Kiedyś bardzo dawno temu marzył mi się pies rasowy. No wiecie taki super z papierami, zajebistymi rodzicami. Taki pies ideał którego sama sobie ułożę. Wybrana hodowla, rasa wszystko pięknie ładnie a tu puf. Zobaczyło się schronisko. Mordy które siedzą w zamknięciu od kilku lat albo takie które dopiero będą tyle tam siedzieć. "A wezmę sobie co mi szkodzi, zwykły pies taki do głaskania i tulenia. Rasowego wezmę jak będę żyć na swoim". Głupia niedoświadczona małolata wzięła trudnego psa. Agresja, lęk a z resztą wszyscy już wiedzą jaka Sigma była. Dużo mnie kosztowało prostowanie psa. W najmniej oczekiwanym momencie właściciel Sary zmarł i chcąc nie chcąc pies stał się mój. Uwaga i czas podzielone na dwa problematyczne psy.



Zawaliłam wtedy wszystko. Dobra stop z żaleniem się. Po prostu straciłam wtedy ochotę na wszystko a problemy narastały. Mówiąc szczerze gdybym miała wybór nie porwałabym się na dwa psy. Nie tak wcześnie, nie wtedy gdy Sigma dopiero wychodziła na prostą. Odpuściłam sobie wtedy na okres około 3 miesięcy. Mając dość zachowań kundli spędziłam tydzień z nosem w ekranie żeby poszerzyć swoją wiedzę. Emmm, co ja to? A! Powroty do czegoś o czym się zapomniało są bardzo trudne. Mój brak cierpliwości dał się we znaki i jak robiłam coś z psami to robiłam to źle. Chciało mi się szybkiego sukcesu co skutkowało tylko frustracją. Wszystko pogarszałam aż któregoś jakże pięknego dnia w internecie natknęłam się na Jacka Gałuszkę(kliknij tu). Przyznałam się przed samą sobą do błędu. Miałam złe podejście a psy nie kojarzyły pracy z czymś przyjemnym. W tym samym czasie zakochałam się w psich zaprzęgach i po krótkich poszukiwaniach znalazłam klub psich zaprzęgów tuż pod nosem. Aż morda się cieszy na samą myśl o tym wszystkim co się czuje podczas treningu. A no i wyszło to nam na dobre :)



Na dzień dzisiejszy mówię że nie jest idealnie ale, podoba mi się taki stan rzeczy. Nie chcę już psa idealnego. Lubię swoje kundle mimo swoich wad. Lubię ich odchyły od normy aż za bardzo. Przyjemnie się patrzy jak pies z dnia na dzień staje się jeszcze lepszy. Mimo swojego braku predyspozycji zasuwa w zaprzęgach, biega za dyskami i ślepo się patrzy na przewodnika.

Nie marzy mi się już pies z hodowli marzy mi się kolejna metamorfoza kundla schroniskowego.


czwartek, 13 sierpnia 2015

I znów ten Starganiec




Od dawna marzyłam o pobliskim jeziorku w lesie i gdy teraz takowe miejsce znalazłam zatraciłam się bez reszty. Wiem że przesadzam z ciągłymi wzmiankami na ten temat ale, żeby to zrozumieć trzeba się tam znaleźć :)
Tym razem zebrałam małą ekipę z którą spędziłyśmy świetny czas nad wodą. Towarzyszyli nam: Julia z Aronem, Klaudia z Kluską i Julia z Tobim.


Z domu wyszłyśmy o 5:30 by o 6 stać już na naszym niewidzialnym starcie. Trasa mimo swoich wad okazała się w miarę przyjemna ze względu na większe oswojenie psów z bliską odległością poruszających się samochodów. O dziwo kierowcy też okazali się bardziej wyrozumiali niż ostatnio. 
Pod sam koniec drogi przyłączyła się do nas Klaudia co sprawiło że nie miałam czasu na wyklinanie wszystkiego dookoła(na całe szczęście). Na miejsce o dziwo dotarłyśmy punktualnie a kilka minut później obie Julie. 

Klaudia najwygodniejsza ściana :D

No i jest. Upragniona meta. To ja się najbardziej cieszyłam z tego faktu a psy zaraz po mnie. Woda, piasek, ciekawi ludzie... To mi w duszy graj! Wszystkie psy się bez problemowo dogadywały(pomińmy bronienie zasobów) co było jak miód na serce biorąc pod uwagę zachowanie Sigmy w przeciągu kilku ostatnich dni. Dopełnieniem tego wszystkiego była atmosfera. Wszyscy czuli się swobodnie przez co nie brakowało głupich pomysłów.
Pod sam koniec gdy już wszystkie się zbierałyśmy zaczęli schodzić się tzw. "plażowicze". Jak zawsze ktoś musiał doczepić się psów tłumacząc się że dzieci się boją. Mniejsza z tym że dzieci jak i rodzice nie zwracali na nas uwagi a nawet dobrze się bawili. 


Jeśli mam być szczera to zauważyłam kilka rzeczy które muszę naprawić, dopracować z kundlami. 
Sara żyje w własnym świecie to wiem nie od dziś jednak zawsze byłam święcie przekonana że, trzyma się blisko mnie. Dziś postanowiła zwiedzać na własną łapę przez co moje struny głosowe ucierpiały. Była także zbyt nachalna w kontaktach z psami co nie zawsze jest akceptowalne.
Sigma mi się wypala. Zero motywacji w psie, wszystko robione od niechcenia albo wcale. Taktyka prosta: Chcesz coś ode mnie to ja pójdę tam do cioć, które głaszczą i nie wymagają.
Żeby nie było tylko i wyłącznie ciągłego narzekania czas na pozytywy.
Si zaczęła pływać bez wyrzuconego patyka. Dała się pogłaskać obcemu mężczyźnie oraz nie wykazała agresji do żadnego psa. 
Sara znów zaczęła przyjmować pokarm z ręki(samokontrola z zamykaniem ręki oduczyła ją tego) oraz nie puszcza zabawki przez 5 sekund gdy ja jej już nie trzymam(!!!) 

Pani z rowerem zła, trza oszczekać 







Spotkanie miało potrwać zaledwie 1.5 godziny jednak spędziłyśmy aż(tylko) 4 godziny w świetnym towarzystwie! Mam nadzieję że ta ekipa spacerowa będzie naszą stałą :)
Planujemy więcej spacerów w to cudowne miejsce jak i wgłąb lasu. 
Zapraszamy! Nie gryziemy :) 



czwartek, 6 sierpnia 2015

Wypad nad Starganiec


Wstać o godzinie o której zazwyczaj się zasypia. Cel-Starganiec. Od dawien dawna ten zbiornik wodny jest moją niezmienną miłością. W godzinach porannych nie spotka się tam żywej duszy, no chyba że ktoś jest akurat na biwaku. Początkowo miałam zamiar pobić osobisty rekord(43km) jednak uważam że to nie ten czas. 

Muszę przyznać że droga nie należy do najwygodniejszych. Przez większą część trasy musiałyśmy iść po drodze rowerowej za co byłam obrzucana wieloma obelgami. Nikt nie pomyślał o osobach wolących swoje własne nogi od dwóch kółek. W kilku miejscach przymuszone byłyśmy iść po jezdni ze względu na brak jakiegokolwiek chodnika. Było to dość niekomfortowe z dwójką psów ale, sama jestem sobie winna wybierając drogę na skróty :) 
Nie polecam nikomu planować wszystko na podstawie czasu wyznaczonego przez Google Maps. Zawyża czas o ponad półgodziny. Bardzo łatwo da się zirytować jeśli lubi się mieć dopięte wszystko na ostatni guzik. 



Po raz pierwszy moje suki miały kontakt z wodą z dodatkiem plaży. Najwidoczniej pokochały taki stan rzeczy a w szczególności ludzi niepotrafiących po sobie posprzątać. Pichcony ziemniak aż za bardzo im posmakował. Panierowanie się też nie należy do najgorszych.



Bardzo ciesze się z faktu iż, moje kundle nie mają żadnych oporów przed oderwaniem łap od dna. Ba! Nawet bawiły się ze sobą na głębokiej wodzie co wyglądało jak topienie jednej przez drugą. Sigma po raz pierwszy nie narzekała że piłka jest zbyt głęboko tylko płynęła ile sił w łapach. Natomiast Sara pokazała mi w końcu że potrafi pływać. Tylko że... pływa ciągle za mną. Gdy nie ma gruntu pod łapami wskakuje mi na ręce(dog catch w wodzie :D).



Mimo zmęczenia endorfiny dalej szaleją. Umysł chce wciąż więcej a ciało postanawia spasować.

A mówili że poranne wstawanie gówno nam daje :)



wtorek, 4 sierpnia 2015

Recenzja szelek typu sled Sali.pl


Szelki typu sled stają się coraz to bardziej popularne wśród właścicieli psów. W tym poście skupimy się na takowych szelkach firmy Sali.pl

Co może nam o nich powiedzieć producent
 Profesjonalne szelki zaprzęgowe typu sled wykonane z bardzo trwałej, lekkiej taśmy, na wysokości klatki piersiowej i boków psa podszyte miękką wyściółką dzięki czemu nie powodują obtarć. Szelki tego typu są idealnie dopasowane do budowy ciała psa, pozwalają na wygodną i wydajną pracę w zaprzęgu, ciągnięcie rowerzysty, sanek, biegacza czy narciarza.
Model ten jest używany podczas większości wyścigów psich zaprzęgów. Nadają się także do amatorskich treningów
Odporne na warunki atmosferyczne i uszkodzenia mechaniczne co  zwiększa ich trwałość, przewidziane do używania w trudnych warunkach atmosferycznych.
Szelki przeznaczone do konkurencji zaprzęgowych oraz bikejoring, skijoring, canicross, dog trekking oraz treningów wysiłkowych.

Szelki dostępne są w rozmiarach od S do XXXL.
Cena ich waha się pomiędzy 37zł a 55zł(zależy od wybranego rozmiaru).
W naszym przypadku był to rozmiar M więc zapłaciłam 39zł.

Wytrzymałość
Sledy posiadamy od bodajże kwietnia zeszłego roku. Przez ten okres czasu dokupiłam dwie pary szelek jednak obie nie przeżyły. Powodem były niszczycielskie szczęki Sigmy. Pierwsza para którą mamy po dziś dzień trzyma się niewiarygodnie dobrze.
Uprząż jest w kilku miejscach trochę poprzecierana, posiada kilka drobnych dziur oraz gdzieniegdzie nitki odstają.
Ocena: 9/10

Wygląd
Według mnie w wyglądzie psich akcesoriów króluje prostota. Z wyglądu szelki mi w 100% odpowiadają. Nie ma zbędnych wzorów ani przesadnych kolorów. Opcjonalnie jest możliwość wybrania bardzo prostych wzorów jednak nie jest to nic skomplikowanego.
Ocena: 10/10






























Zabrudzenia/Czyszczenie 
Sledy są używane głównie w lasach i polanach gdzie bardzo łatwo jest się natknąć na błoto, kałuże i piach. Po każdym treningu szelki wyglądają jakby pies ubrany w nie wszedł w największe bagno jakie miał na swojej drodze. Bardzo łatwo się brudzą jednak równie łatwo się je czyści. Do "odnowienia" szelek wystarczy po prostu woda. Zauważyłam że czerwona część szelek trochę wyblakła po kilku płukaniach jednak nie wpływa to na ich użytkowość.
Ocena: 9,5/10

Wygoda psa
Bardzo zależało mi na tym żeby pies nie czuł się w żaden sposób skrępowany podczas noszenia szelek. Sigma przy zakładaniu jak i kilka sekund po czuje się niekomfortowo. Jednak bardzo szybko jej nastawienie się zmienia i najwidoczniej obecność szelek jej nie rusza. Bardzo chętnie w nich ciągnie ale, żadnych przetarć nie zauważyłam. Pies sam bez problemu może je sobie zdjąć co nie raz skutkowało bieganiem za psem a nie z psem.
Ocena 8/10

Czy zdecydowałabym się na ponowny ich zakup? 
Bez najmniejszego zastanowienia! Szelki od Sali.pl spełniają wszystkie moje oczekiwania. Jestem w pełni zadowolona z ich jakości i ceny :)




Pozdrawiamy Wiktoria&SSucz



piątek, 31 lipca 2015

31/62 Ludzkie lenistwo



Jestem człowiekiem niewyobrażalnie leniwym który, znajdzie sobie najgłupsze zajęcie byleby nie robić tego co powinien.
Podczas tego wyzwania coraz bardziej poznaję swoje psy ale, nie tylko. Sama siebie również. Nie spodziewałam się że podczas pracy z psami mogę dowiedzieć się czegoś o sobie. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie są to pozytywy. Żeby się nie rozpisywać czas przejść do tego co nam się udało bądź nie przez ten miesiąc :)

Sarze podstawy 
Z podstawami bardzo szybo się uwinęłyśmy. Pięknie wykonywane siad, waruj a nawet czekanie z którym, miałyśmy problem. O wiele łatwiej teraz nam się pracuje gdy pies potrafi podstawowe czynności. Żałuję że nie zrobiłam tego od razu tylko byłam hop siup do przodu.

Motywacja
No nie powiem że jest pięknie i radośnie. Sigma po ostatnich zdarzeniach jest mało skora do współpracy. Mozolnie ale, idziemy naprzód. Jedzenie jak zawsze jest górą lecz udało mi się miłość do żarcia przekierować na piłkę. Powoli motywujemy się na inne zabawki co idzie nam coraz sprawniej.

Agresja
I tu krok w tył. Coraz częściej zdarza się Sigmie obszczekiwać czy nawet rzucać na inne psy. Ludzie też coraz częściej są powodem rozdrażnienia psa. Z tego powodu unikamy spacerów w miejscach uczęszczanych przez właścicieli psów. Jak już się gdzieś wybieramy to ze znajomymi lubianymi psami lub gdzie jest ich pełno w jednym miejscu(terapia szokowa).

Czas na mnie
A tu z kolei największe problemy i kroki w tył. Nie jestem osobą cierpliwą co nie sprzyja w pracy z psami pokroju moich suk. Bardzo szybko potrafią wyprowadzić mnie z równowagi a nie zawsze jest możliwość odejścia od psów by ochłonąć. Leniwiec ze mnie, o tym akurat wiecie. Ciężko jest mnie odciągnąć od chłodnej podłogi w taką piekielną pogodę jaką oferuje lato. Regularność postów jak widać również kuleje. Po mnie można było się tego spodziewać :D



Za nami już połowa wyzwania a my wciąż się babramy. Jakby nie patrzeć to mamy jeszcze miesiąc :)
Liczę na to że sierpień będzie na tyle łaskawy że, da nam 0 stopni i deszcz. Nadzieja matką głupich jest :D

Pozdrawiamy W&SSucz


wtorek, 28 lipca 2015

Doceniając to co zapomniane

Nie to nie jest normalne :D

Zbyt często narzekam na kundle jakie to one są, nie są. Zbyt często wątpię w kolejny krok naprzód. Zbyt często zapominam jak daleko z nimi zaszłam.
Ten post będzie opierał się na odkopywaniu w pamięci tego co udało mi się osiągnąć z psami. Przy pisaniu go namiętnie słuchałam Czesława Śpiewa(PUK) A tu znów PUK i myślę że idealnie pasuje do tematyki :)

Najlepiej chyba będzie zacząć od Sary. Zapraszam do dalszego czytania!
8-miesięczny szczyl. Z pierwszego naszego spotkania ;)

Szczerze mówiąc zapomniałam o tym że, na początku nasze spacery wyglądały w następujący sposób. OOOOOOO WYCHODZIMY- JA CHCĘ TU TAM TU TAM- CO SIĘ TAK WLECZESZ?! NO CHOĆ!- CZŁOOOOWIEK! KOCHAM!- TAM TAM TAM TAM- PIESKI DUŻOOOO PIESKÓW. Teraz tak na to patrząc dziwie się samej sobie że nie zrezygnowałam ze spacerów z nią.
Dziś pies jest bardziej opanowany i tylko gdy nie chodzi na spacery przez dzień, dwa jest tak rozemocjonowana ale, stosunkowo szybko potrafi się opanować. Ciągnąć na smyczy dalej ciągnie jednak nie jest to wyrywanie ręki. Omija grzecznie ludzi a na widok psa się tylko cieszy jak głupi do sera :)

Niegdyś w domu nie potrafiła wytrzymać nawet 5 minut. Od razu rwało ją do wyjścia. Teraz bez obaw mogę ją na jakiś czas wziąć do mieszkania i meble na tym nie ucierpią. Noce są spokojne ale, o zgrozo pies upatrzył sobie łóżko do spania bo bliżej człeka. Urokiem kolejnego futra w łóżku jest pobudka na podłodze. Team psio-freci wygrywa walkę o miejsce.

Nawiązując do fretki. Sara miała dość brutalny sposób na zabawę z fretką a raczej fretką. Obracanie łapą na wszystkie strony i popychanie nosem. Mniejsza z tym że w ten nos kilka razy już się małe zęby zatopiły. Padną słowa "delikatniej tępaku" i pies daje sobą poniewierać fretce bez sprzeciwów :D

Emocje rozrywały psa nawet przy głupim popatrzeniu nań. Nie umiejętność odpoczywania doskwierała wszystkim. Zawsze gotowa do pracy i zabawy. Pierwszy raz użyłam wtedy kojca(zawsze stał otwarty). Szybko nauczyła się że brak opanowania=brakiem poparcia. Coraz lepiej to idzie. Istne niebo a ziemia!

I na tym w sumie mogę zakończyć. Moja pamięć niedomaga :D Oczywiście nie wymieniałam tutaj mniejszych sukcesów bo po co? Nie będę przecież ujawniać jak bardzo cieszę się że ogarnęła siad czy waruj. Bez zbędnych słów czas na Sigmę!

Godzina po adopcji. Jeszcze oszołomiony natłokiem nowych bodźców kundel :D

Ludzie, ludzie źli. Spacery były tragiczne. Miejsca były dobierane tak by człowieka na drodze nie spotkać choć w dużym mieście do łatwych to nie należy. Wszyscy przechodzący obok nas byli obszczekiwani a czasem były nawet kłapnięcia, na całe szczęście tylko w powietrzu. Spacery bez żarcia i możliwości obejścia człeka nie miały racji bytu. Teraz na spokojnie z podniesioną głową możemy przechodzić koło ludzi. Kobiety mają pozwolenie na głaski a nawet dzieci jak przywitają się z psem na jego warunkach! Co do mężczyzn to żarcie i kucanie jest jak najbardziej okey :)

Psiury małe, psiury duże są fajne! Tylko duże ją trochę przytłaczają. Na początku naszej wspólnej egzystencji jad sączył się z kundla na kilometr gdy zobaczył innego. Bardzo ciężko było ją wyprowadzić z transu a jedynym sposobem był odwrót i szukanie miejsca gdzie potencjalnego rywala widać nie było.

Zawsze gdy szłyśmy w nowe miejsca w psie odbywała się potyczka strachu z ciekawością. Niestety ale, wygrywał strach przez co nasze spacery stawały się monotonią. Mając dość takiego stanu rzeczy stawałam na głowie żeby pokazać psu jak fajnie jest na nowych terytorium. Aż morda się cieszy kiedy pies jest ciekawy świata wiedząc że wcześniej jego móżdżek sam się ograniczał ;)

Nie będzie mi dane nigdy pojąć jak pies leniwy zamienił się w psa z tak wielkim zapałem do biegu. Nie mówię że mi to przeszkadza, co to to nie ale, jestem ciekawa co takiego zrobiłam. Moja pamieć postanowiła ze mną nie współpracować.

Pierwsze wspólne zdjęcie WEEE! :P

Niektórzy pewnie spytają: "A co Cię tak wzięło?" Otóż dokładnie dwa lata temu w dniu 29 lipca poznałam Sarę i postanowiłam adoptować własnego idealnego psa. No cóż może nie wyszło z idealnością ale, grunt że się stara :D

Często widzę "psiareczki" które ślepo dążą do celu. A cel jest dla nich nieosiągalny z jednego powodu. Nie doceniają swojego psa, chcą osiągnąć sukces idąc po trupach. Trupem niestety ale, najczęściej jest psychika psa. Nie doceniają tego co osiągnęły ze swoimi kudłaczami i chcą żeby ich pieseczki potrafiły wszystko. "Przecież tamten pies z internetu potrafi to i tamto też a ty jesteś taki tępy."

Mam nadzieję że ten post dotrze do takowego typu ludzi. Fajnie by też było gdyby inni właściciele psów choć przez chwilę pomyśleli "Jak dużo mamy już za sobą!". Życzę wszystkim kolejnych kroków naprzód, uśmiechu na mordzie na każdym treningu i niekończącej się pozytywnej energii! 

Czas najwyższy docenić swojego psa :)


Zdjęcie pierwsze Huskana. Pozostałe są mojego autorstwa.


środa, 15 lipca 2015

15/62 małe kroki naprzód


Drugi tydzień wyzwania był dla nas o wiele lepszy bo, pogoda w końcu zechciała ze mną współpracować. Tak też sądzę że dziwne jest lubienie deszczu i chłodu :D Jak możecie zauważyć główny post projektu troszkę się zmienił (PYK). Kilka celów dodałam a w kilku zmieniłam treść. Mam nadzieję że teraz łatwiej jest wszystko zrozumieć :)

Pierwsze na co się rzuciłam było skupienie psów na mnie, nie na listku, nie na panu z kapeluszem. Jak wiadomo nie ma nauki bez skupienia. Spojrzenie, klik, pochwała słowna, smakołyk. Sigmie wystarczyła 5-cio minutowa sesja by nie zwracać uwagi na otoczenie natomiast na Sarę musiałam poświęcić łącznie aż 2.5 godziny. Nie jest łatwo pracować z tak szurniętym psem. Przekonałam się o tym dopiero w tym tygodniu. Jednak warto było poświęcić tyle czasu na tak banalną rzecz ponieważ, dopiero teraz tak naprawdę mogę brać się do pracy :)

W końcu też zaczęłam codziennie jeździć do Sary a nie co dwa trzy dni. Od kiedy pamiętam było to dla mnie problemem bo mi się po prostu nie chciało. Od końca roku szkolnego jakoś tak głupio mi się zrobiło że nie chodzi codziennie na spacery ponieważ, nikt oprócz mnie jakoś nie jest do tego chętny. Jeżdżąc tak regularnie mogłam wziąć się w końcu za podstawy. I tu wielka duma z psa. Siadanie i warowanie idzie jest znakomicie jak na jej ześwirowany móżdżek :) Podczas ćwiczeń już coraz mniej emocji tkwi w psie co było dla mnie nieosiągalne.

Sigma miała bardzo nieprzyjemną sytuację z dziećmi które kopnęły piłkę wprost w głowę psa. Zaczęła bać się wszystkiego i atakować wszystko co się zbliżało. O dziwo wystarczyła mała sesja kształtowania, spacer na luzie i pokazanie że fajnie jest ze mną spędzać czas :) Takiego tępa wyeliminowania paniki w życiu bym się nie spodziewała po tak topornym psie jakim jest Sigma.

Postanowiłam raz na jakiś czas robić psom sesje kształtowania z pudłem. Po jednej sesji mogę stwierdzić że to był świetny pomysł. Psy w ten sposób się otwierają przez co praca z nimi staje się łatwiejsza :)

Następna relacja z wyzwania będzie bardziej obszerny, szczegółowy i mam nadzieję ciekawszy :)


sobota, 11 lipca 2015

Chillout nad wodą.


Wakacje to najlepszy czas by spędzić trochę więcej czasu na świeżym powietrzu z psem i korzystać z wolnego czasu w pełni. Z tego powodu postanowiłam spędzać więcej czasu odkrywając okolicę z obiema sukami a nie jedną.

Za nami już jedna maleńka wyprawa do Czarnego Stawu. Dlaczego maleńka? Ponieważ na miejscu okazało się iż, kiedyś już byłyśmy nad tym zbiornikiem wodnym tylko nie wiedziałyśmy jak on się nazywa. Trasa wynosiła niecałe 4km w jedną stronę więc jak na pierwszy wspólną wyprawę wystarczająco. Nie tak dawno temu narzekałam na brak w mojej lokalizacji miejsc do wodowania a tu proszę, blisko i co najważniejsze bezpiecznie. Prawdą jest że, trzeba uważać na panów wędkarzy, którzy nie zawsze są sympatyczni. Biorąc pod uwagę wielkość tego stawu nie aż tak trudno znaleźć miejsce tylko dla siebie.
Sigmowa motorówka :D

Idąc do celu trzeba przejść przez małą część Lasów Panewnickich które moim skromnym zdaniem są przepiękne. Po raz pierwszy zdecydowałam się na puszczenie psów w lesie, może ze względu na brak myśliwych i moje ciągłe rozglądanie się za czymś co psy by pogoniły. Bądź co bądź suki zachowywały się niewyobrażalnie dobrze i na każde zawołanie biegły do mnie dzikim pędem. Na miejscu Sigma oczywiście jak to ona, na dzień dobry wpakowała się do wody podskakując co krok z radości, a Sara po ostatnim kąpaniu chyba straciła zaufanie do wody i wchodziła nie dalej niż do brzucha. Spotkałyśmy tam także berneńskiego psa pasterskiego o ile dobrze pamiętam miał na imię Burbon. Psiak cudowny a moje suki zwariowały na jego punkcie. Widać po kim mają słabość do dużych psów.

Cały wypad trwał niecałe 3 godziny ale, z tego co zauważyłam dla moich psów było to jednak zbyt mało. Po powrocie zaczęły razem szaleć przez następną godzinę bez możliwości zakłócenia ich wspólnych harców. 

Ogólnie rzecz biorąc cały wypad był na wielki +. Udało mi się lepiej poznać moje psy(a myślałam że znam je na wylot), odpocząć od zgiełku miasta i po prostu wyluzować przez co wszystko wydawało się o wiele lepsze oraz doceniłam w końcu swoje psy. Mimo że nic nie robiłyśmy specjalnego udało się przyuważyć wiele rzeczy które, pomogą mi w dalszej pracy z nimi a, także lepiej poznałam ich preferencje. 

Mam nadzieję że jakość przeżyliście czytanie tego dość chaotycznego posta(a jaki na tym blogu taki nie jest?!). Korzystacie z nadmiaru czasu? Chętnie poczytam o Waszych postępach i przeżyciach :)

A co do celów z Projektu 62. Post będzie edytowany z każdym nowym postem na temat tego projektu z powodów oczywistych. Znajdowania nowych celów. Link do głównego posta będziecie mieli przy każdej notce na ten temat.

Pozdrawiam z psiurami!

środa, 8 lipca 2015

To już tydzień


Wczoraj minął tydzień od rozpoczęcia Projektu 62.

Chyba czas najwyższy przyznać się że upały są dla mnie problemem a co dopiero dla psów. Nadal dziwię się ludziom którzy lubią lato. Pracując z psami nocom przyuważyłam kilka nowych celów ale, o wszystkim będziecie dowiadywać się w praniu.

Pierwsze co opanowujemy do chodzenie na smyczy. Sarę tego bajeru muszę nauczyć od samych podstaw a jeśli chodzi o Sigmę to myślałam że wszystko jest okej bo przecież chodzi koło mnie i nie ciągnie jednak, dopiero niedawno dowiedziałam się iż, pies co jakiś czas powinien spoglądać na właściciela a nie mieć go w dupie. Psy coraz lepiej sobie radzą, zwracają na mnie uwagę i rzadziej zdarza się wyrywanie mi ręki.

Druga rzecz już nie jest taka prosta. Chcę dać moim psom więcej spokoju co nie jest dla mnie łatwe. Ciągłe głaski, paplanina i zakłócanie spokoju. Póki co w ciągu tego tygodnia udało mi się powstrzymać i nie zaczepiałam psów bez powodu. No może kilka razy się zdarzyło ale, to można pominąć.

Następne w kolejce są sztuczki. Sigma zdołała nauczyć się slalomu tyłem na komendę "mo" oraz obchodzenia mnie tyłem na komendę "back". Było ciężko ponieważ Si jest psem niewyobrażalnie topornym jednak szyna z klikerem wygrała. Sarę nauczyłam jedynie "cik&cap" co jak dla mnie jest nie małym sukcesem ponieważ, przy jej żywiołowości ciężko się odnaleźć.

Rozpoczęłyśmy także nasze bieganie w trójkę. Myślałam że nie będzie to możliwe ze względu na ciągłe niuchanie Sary. Pierwsze wspólne 10km zaliczone!

Bądź co bądź jestem zadowolona z tego tygodnia. Opanowałyśmy i tak dużo jak na tą okropną pogodę oraz nasze lenistwo.
Trzymajcie kciuki za naszą dalszą pracę!



piątek, 26 czerwca 2015

Projekt 62


Buszując po internecie natknęłam się na "Projekt 62". Na czym on polega i resztę przydatnych informacji znajdziecie TU! TU! TU!. Nie przedłużając, czas napisać o naszych celach!




Sigma:

  1. Wyeliminowanie agresji do psów jak i ludzi. Dla Sigmy nawet cmoknięcie w jej kierunku przez obcego człowieka jest powodem do darcia mordy a większe psy muszą zostać pogonione. Gdy zauważy psa na spacerze automatycznie zaczyna się czaić i nie sposób jej z tego transu wyprowadzić. Przechodzenie obok psów kończy się zazwyczaj trzymaniem psa na napiętej smyczy byleby nie podszedł do innego. Ludzie zbliżający się do psa z wyraźnym zamiarem przywitania się lub ci co zaczynają monolog w stronę psa są zazwyczaj obszczekiwani a niektórzy co brną dalej i są po prostu nachalni muszą być przygotowani na psie próby kłapnięcia zębami.                                                                                                    Nie ukrywam że ten cel jest dla nas niewyobrażalnie ważny. Chcę pokazać Sigmie że otaczające nas istoty są niewyobrażalnie fajne i nie ma co się spinać.                                                   
  2. Motywacja.  Ten pies jest sceptycznie nastawiony do wszystkiego. Nie ważne co to a zawsze jest be i fujcia. Przyznaję że bardzo to utrudnia pracę. Zazwyczaj wygląda to tak: Biegam, piszczę, skaczę, turlam się a pies ma mnie w dupie. Kiedy już rezygnuję ze wszystkiego nagle pies się ożywił i ma ochotę ze mną współpracować. Znalazłam kilka nowych metod na motywację psa które, jak mam nadzieję pomogą w zmotywowaniu rudej.                                     
  3. Skupienie. Przyznaję że to u nas leży. Liście, muchy, cichy szmer. Nic się nie obejdzie uwadze psa. Klikanie za spojrzenie wskazane :)                                                                                           
  4. Mięśnie. Tego mojemu psu ewidentnie brakuje. Już nie raz ludzie pytali się mnie czemu ten piesek jest taki zabiedzony. Obecna chudość Sigmy i brak mięśni nie wygląda dobrze. Mamy utrudnione zadanie ze względu na brak piłek do ćwiczeń i niewyobrażalnego ciepła.                   
  5. Sztuczki. Nie mam jeszcze pomysłu co i jak. Wiem tylko tyle że upodobały mi się sztuczki związane z cofaniem, staniem na mniej niż czterech łapach i różne fajne rzeczy na odległość :D

Sara:

  1. Podstawy. Pies potrafiący obiegać człowieka, slalom między nogami, włazić na małe powierzchnie a nie umiejący nawet siadać. Zawaliłam sprawę, wiem przyznaję się do winy. Niewyobrażalnie ważne jest teraz dla mnie to naprawić ucząc psa wszystkiego od podstaw. Pragnę też zaznaczyć że tym sposobem Sara zacznie przygodę z klikaniem :)                                       
  2. Skupienie. Mam chyba jakiś problem w skupieniu psów na sobie. Wszystko musi być zarejestrowane a ja jestem niepotrzebnym dodatkiem w tle.                                                            
  3. Chodzenie na luźnej smyczy. Nie wiem jakim cudem moja ręka trzyma się jeszcze na swoim miejscu przy psie o sile konia pociągowego. Wiele razy już czytałam o metodzie zawracania ale, jakoś nigdy nie stosowałam jej na poważnie choć wiem że, efekty są zdumiewające.            
  4. Aport. Ten punkt jest dla mnie niewyobrażalnie ważny. Sara nie bawi się zabawkami. Ba! Nawet ich nie będzie trzymać jeśli ja nie trzymam z drugiej strony. Zależy mi na tym żeby pobiegła i chwyciła w zęby(!!!) choćby głupią piłkę lub nawet zwykły patyk. 

Ja:

  1. Pokonać lenistwo.
  2. Mieć więcej cierpliwości.
  3. Nie głaskać i nie gadać ciągle do psów jak te odpoczywają.
  4. Pisać regularnie, w równych odstępach czasowych.
  5. Poświęcić więcej czasu fretce!
  6. Mieć więcej cierpliwości.
  7. Piec więcej psich ciach.
  8. Uzbierać na sprzęt foto. Doprawdy zabawne :D
  9. Nabrać masy mięśniowej!
  10. Kończyć sesje sukcesem.
  11. Nie wymagać zbyt dużo od psów!
  12. Nie przechowywać miliona rzeczy bo nie ma potem miejsca w pokoju :D




Tym razem nie mam zamiaru sobie odpuszczać bo ciepło, bo nie chce mi się, bo pies pewnie woli spać, bo coś tam coś tam. Trzymajcie za nas kciuki i dopominajcie się postów bo wiem że z tym będę mieć największy problem.
Tymczasem życzymy udanych wakacji i kłaniamy się niziutko :)


czwartek, 4 czerwca 2015

Nigdy nie zrozumiem



Dość często piszę że chciałabym mieć normalnego psa. Jest to spowodowane wieloma sytuacjami związanymi z moimi psami których nigdy raczej nie zrozumie. Zapraszam do dalszego czytania!

1. Tam gdzie ty jestem i ja.
Pies jest pieskiem psa. Dziwne sformułowanie jednakże prawdziwe. Sigma biegnie w krzaki a Sara już pędzi za nią. Sara wskakuje na dach altany, Sigma kombinuje by zrobić to samo. Bez jednej nie ma drugiej. Ten punkt tyczy się także wielkiej miłości psów do taty. Tata kręci się pod działką lub blokiem, psy to widzą ale, idziemy same dalej. Możemy się oddalić 1,3,5,10km od domu psy spuszczone ze smyczy wrócą do pędem do domu bo zgubił się ich "guru". 

2. Spanie w dziwnych miejscach.
Wielkie poszukiwanie Sigmy kończy się znalezieniem jej śpiącej w najdziwniejszych miejscach. Na parapecie, pod łóżkiem, w szafie, w wannie, brodziku, w basenie, stawie, w krzakach. Mam dalej wymieniać? Chyba trochę zbyt długi wtedy będzie ten post.

3. Jesteś dla mnie powietrzem.
Moje psy siebie uwielbiają, uwielbiają mojego tatę jednak zachowują się jakby mnie nie było. Nie mówię tu o tym jak jesteśmy w domu lub pracujemy tylko o spacerach na których nic nie robimy. Wołaj psy jak idiotka po stokroć razy a te zamiast do ciebie przybiegną to przypadkowej osoby lub do kogoś z kim akurat jesteśmy na spacerze.

4. Ludzie są be ale, jak jesteś zła wszyscy są tacy fajni.
Normalnie Si nie lubi obcych ludzie ale, jak jestem zdenerwowana niekoniecznie na nią to podbiega do wszystkich, nawet do mężczyzn i prosi o chwile pieszczot. Wtedy wszystko jest fajne i kocha cały świat ale, do mnie nie podejdzie póki nie powiem hasła: "Mam żarcie! Choć do mnie to dostaniesz!" albo "Mam małe kociaki!"(Pedofilia połączona z zoofilią, takie rzeczy tylko Sigma)

5. Nie głaszczesz masz opierdol.
"O taak! Głaszcze, głaszcze, głaszcze mnie! Kocham to! Ej! Dlaczego przestałeś? Ty głupi idioto! Masz downa! Śmierdzisz!" Te kilka zdań chyba opisuje idealnie zachowanie Si. Zamiast odejść z godnością zaczyna drzeć mordę bo przecież tak bardzo została skrzywdzona.

Oto tylko 5 zachowań moich psów. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Resztę postaram się niebawem opisać w drugiej części. Tymczasem zapraszam do obserwowania bloga i komentowania!

Pozdrawiamy W&S

piątek, 22 maja 2015

Rowerowy bulwers.


Korzystając z dobrego samopoczucia, chęci ruszenia tyłka i idealnej pogody, wybrałyśmy się na rekreacyjną przejażdżkę rowerem do Parku Śląskiego. Cały rowerowy wypad trwał 1,5 godziny a trasa wynosiła niecałe 10km.
Co mogę o tym wszystkim powiedzieć? Cholernie nienawidzę ludzi. Zamiast usunąć się z drogi staną na środku trasy i drą się jaki fajny piesek wyciągając łapska w stronę psa. Nie obchodzi ich że pies może w nich wbiec. Bo po co myśleć? Niektórzy pytali się czy nie mam serca bo, przecież jak się psa podpina do roweru to znęca się nad nim. Jeszcze inni śmiali się z komend, z pomyłek psa ale, wiadomo jak ktoś komuś czegoś zazdrości to wyśmiewa tą osobę. Jak mi przykro że ja nie daję sobie w kaszę dmuchać i kończyło się że takie śmieszki odchodziły jak najszybciej byleby nie znajdować się w pobliżu mnie. Tylko nie liczni się do mnie życzliwie uśmiechali, pytali się o Si, przybiegali z chęcią dania psu wody lub smakołyka.


Przez położenie w którym na dzień dzisiejszy jesteśmy musiałyśmy niestety wybrać drogę rowerową. W tym momencie nie musicie wylewać bólu odbytu na mnie ponieważ, rozmawiałam z weterynarzem i nie ma nic przeciwko przejażdżką po twardym podłożu o ile nie jest to więcej niż 12km, częściej niż raz na miesiąc i tempo nie jest zabójcze. Na niektórych odcinkach Sigma sama narzucała sobie takie tempo że, nawet przy pomocy hamulców było mi ciężko ją przystopować. Kilka razy jako pies samobójca próbowała wpakować się pod samochód jednak szybka reakcja z mojej strony uniemożliwiła jej to. Czasem sama sobie próbowała wyznaczyć trasę myląc kierunki wypowiadane przeze mnie lub po prostu skręcała sobie bo tak jej się podobało.


Mimo wszystko zaliczam ten wypad do w miarę udanych. Sigma nawet ładnie pracowała, oczywiście przymykając oko na jej chwile samowolki. Gdyby nie ludzie których chętnie wrzuciłabym pod jadący pociąg jechałabym przez całą trasę z uśmiechem na mordzie. Jak to się mówi są ludzie i są parapety. Następny pseudo bikejoring będzie lepszy!




Pozdrawiamy W&S!

środa, 20 maja 2015

Zmiany.

Pewnie większość z Was zauważyło iż, znów jesteśmy na bloggerze. Spytacie: Dlaczego?
Blogger jest dla mnie o wiele wygodniejszą witryną oraz podoba mi się że, da się stworzyć szablon jaki sobie człowiek zamarzy przy pewnym nakładzie pracy.
Po poprzednich blogach mogliście przyuważyć pewną częstotliwość pojawiania się postów. Co miesiąc lub rzadziej. Teraz postaram się pisać minimum raz w tygodniu o ile wymyślę sensowny temat lub sami mi go podsuniecie. Pisać będę w nieco inny sposób niż na poprzednich blogach. Jestem osobą ceniącą prostotę i bezpośredniość więc, posty będą pisane w taki sposób żeby nawet największy palant zrozumiał o czym się do niego pisze.
Większość z Was pewnie też spyta co oznacza nazwa "Niedoinformowani". Otóż pomysł na nazwę podsunął mi mój tata. Jego zdaniem nie ma ludzi głupich tylko są ludzie niedoinformowani. Czyli, bardzo adekwatne do mnie i do Sigmy jak to kiedyś mu się zdarzyło powiedzieć.

Póki co blog wyglądem a tym bardziej treścią dupy nie urywa. Jednakże niebawem gdy się troszkę podszkolę niemal wszystko zostanie poprawione.

Zapraszam do obserwowania bloga!

Pozdrawiamy W&S