wtorek, 28 lipca 2015

Doceniając to co zapomniane

Nie to nie jest normalne :D

Zbyt często narzekam na kundle jakie to one są, nie są. Zbyt często wątpię w kolejny krok naprzód. Zbyt często zapominam jak daleko z nimi zaszłam.
Ten post będzie opierał się na odkopywaniu w pamięci tego co udało mi się osiągnąć z psami. Przy pisaniu go namiętnie słuchałam Czesława Śpiewa(PUK) A tu znów PUK i myślę że idealnie pasuje do tematyki :)

Najlepiej chyba będzie zacząć od Sary. Zapraszam do dalszego czytania!
8-miesięczny szczyl. Z pierwszego naszego spotkania ;)

Szczerze mówiąc zapomniałam o tym że, na początku nasze spacery wyglądały w następujący sposób. OOOOOOO WYCHODZIMY- JA CHCĘ TU TAM TU TAM- CO SIĘ TAK WLECZESZ?! NO CHOĆ!- CZŁOOOOWIEK! KOCHAM!- TAM TAM TAM TAM- PIESKI DUŻOOOO PIESKÓW. Teraz tak na to patrząc dziwie się samej sobie że nie zrezygnowałam ze spacerów z nią.
Dziś pies jest bardziej opanowany i tylko gdy nie chodzi na spacery przez dzień, dwa jest tak rozemocjonowana ale, stosunkowo szybko potrafi się opanować. Ciągnąć na smyczy dalej ciągnie jednak nie jest to wyrywanie ręki. Omija grzecznie ludzi a na widok psa się tylko cieszy jak głupi do sera :)

Niegdyś w domu nie potrafiła wytrzymać nawet 5 minut. Od razu rwało ją do wyjścia. Teraz bez obaw mogę ją na jakiś czas wziąć do mieszkania i meble na tym nie ucierpią. Noce są spokojne ale, o zgrozo pies upatrzył sobie łóżko do spania bo bliżej człeka. Urokiem kolejnego futra w łóżku jest pobudka na podłodze. Team psio-freci wygrywa walkę o miejsce.

Nawiązując do fretki. Sara miała dość brutalny sposób na zabawę z fretką a raczej fretką. Obracanie łapą na wszystkie strony i popychanie nosem. Mniejsza z tym że w ten nos kilka razy już się małe zęby zatopiły. Padną słowa "delikatniej tępaku" i pies daje sobą poniewierać fretce bez sprzeciwów :D

Emocje rozrywały psa nawet przy głupim popatrzeniu nań. Nie umiejętność odpoczywania doskwierała wszystkim. Zawsze gotowa do pracy i zabawy. Pierwszy raz użyłam wtedy kojca(zawsze stał otwarty). Szybko nauczyła się że brak opanowania=brakiem poparcia. Coraz lepiej to idzie. Istne niebo a ziemia!

I na tym w sumie mogę zakończyć. Moja pamięć niedomaga :D Oczywiście nie wymieniałam tutaj mniejszych sukcesów bo po co? Nie będę przecież ujawniać jak bardzo cieszę się że ogarnęła siad czy waruj. Bez zbędnych słów czas na Sigmę!

Godzina po adopcji. Jeszcze oszołomiony natłokiem nowych bodźców kundel :D

Ludzie, ludzie źli. Spacery były tragiczne. Miejsca były dobierane tak by człowieka na drodze nie spotkać choć w dużym mieście do łatwych to nie należy. Wszyscy przechodzący obok nas byli obszczekiwani a czasem były nawet kłapnięcia, na całe szczęście tylko w powietrzu. Spacery bez żarcia i możliwości obejścia człeka nie miały racji bytu. Teraz na spokojnie z podniesioną głową możemy przechodzić koło ludzi. Kobiety mają pozwolenie na głaski a nawet dzieci jak przywitają się z psem na jego warunkach! Co do mężczyzn to żarcie i kucanie jest jak najbardziej okey :)

Psiury małe, psiury duże są fajne! Tylko duże ją trochę przytłaczają. Na początku naszej wspólnej egzystencji jad sączył się z kundla na kilometr gdy zobaczył innego. Bardzo ciężko było ją wyprowadzić z transu a jedynym sposobem był odwrót i szukanie miejsca gdzie potencjalnego rywala widać nie było.

Zawsze gdy szłyśmy w nowe miejsca w psie odbywała się potyczka strachu z ciekawością. Niestety ale, wygrywał strach przez co nasze spacery stawały się monotonią. Mając dość takiego stanu rzeczy stawałam na głowie żeby pokazać psu jak fajnie jest na nowych terytorium. Aż morda się cieszy kiedy pies jest ciekawy świata wiedząc że wcześniej jego móżdżek sam się ograniczał ;)

Nie będzie mi dane nigdy pojąć jak pies leniwy zamienił się w psa z tak wielkim zapałem do biegu. Nie mówię że mi to przeszkadza, co to to nie ale, jestem ciekawa co takiego zrobiłam. Moja pamieć postanowiła ze mną nie współpracować.

Pierwsze wspólne zdjęcie WEEE! :P

Niektórzy pewnie spytają: "A co Cię tak wzięło?" Otóż dokładnie dwa lata temu w dniu 29 lipca poznałam Sarę i postanowiłam adoptować własnego idealnego psa. No cóż może nie wyszło z idealnością ale, grunt że się stara :D

Często widzę "psiareczki" które ślepo dążą do celu. A cel jest dla nich nieosiągalny z jednego powodu. Nie doceniają swojego psa, chcą osiągnąć sukces idąc po trupach. Trupem niestety ale, najczęściej jest psychika psa. Nie doceniają tego co osiągnęły ze swoimi kudłaczami i chcą żeby ich pieseczki potrafiły wszystko. "Przecież tamten pies z internetu potrafi to i tamto też a ty jesteś taki tępy."

Mam nadzieję że ten post dotrze do takowego typu ludzi. Fajnie by też było gdyby inni właściciele psów choć przez chwilę pomyśleli "Jak dużo mamy już za sobą!". Życzę wszystkim kolejnych kroków naprzód, uśmiechu na mordzie na każdym treningu i niekończącej się pozytywnej energii! 

Czas najwyższy docenić swojego psa :)


Zdjęcie pierwsze Huskana. Pozostałe są mojego autorstwa.


6 komentarzy:

  1. Świetny post, masz wiele racji :) naprawdę dużo osiągnęłyście przez ten czas. Oby tak dalej!
    Pozdrawiamy, Klaudia i Diana

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Śmiem twierdzić iż, Ty ze swoim kundel odwalacie o wiele większy kawał dobrej roboty :)
      Również pozdrawiamy, Wiktoria i kundle dwa.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę ogromne zmiany w zachowaniu Sary i ogromnie gratuluje takich efektów :) U Sigmy jest identycznie i tu również otrzymasz ode mnie gratulację. Na początku widzę, że było bardzo ciężko, a teraz (jak wyczytałam) jest co raz lepiej, oby tak dalej ! :D
    A ten akapit o "psiareczkach" jest jak najbardziej słuszny i w 100% popieram Twoje zdanie w tym temacie. Właśnie ostatnio często dyskutuję o tym z moją kuzynką i nie rozumiemy tych ludzi ...

    z-rudzielcem-przez-zycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń