środa, 19 sierpnia 2015

Dlaczego tak a nie inaczej.



Dlaczego ze schroniska? Po co dwa? Ale dlaczego taki sport a nie ...? A po jakiego grzyba...?
Mówiąc szczerze sram już tymi pytaniami temu tworzę ten post. Czas najwyższy chyba opowiedzieć o wszystkim od początku aż do teraz.

Kiedyś bardzo dawno temu marzył mi się pies rasowy. No wiecie taki super z papierami, zajebistymi rodzicami. Taki pies ideał którego sama sobie ułożę. Wybrana hodowla, rasa wszystko pięknie ładnie a tu puf. Zobaczyło się schronisko. Mordy które siedzą w zamknięciu od kilku lat albo takie które dopiero będą tyle tam siedzieć. "A wezmę sobie co mi szkodzi, zwykły pies taki do głaskania i tulenia. Rasowego wezmę jak będę żyć na swoim". Głupia niedoświadczona małolata wzięła trudnego psa. Agresja, lęk a z resztą wszyscy już wiedzą jaka Sigma była. Dużo mnie kosztowało prostowanie psa. W najmniej oczekiwanym momencie właściciel Sary zmarł i chcąc nie chcąc pies stał się mój. Uwaga i czas podzielone na dwa problematyczne psy.



Zawaliłam wtedy wszystko. Dobra stop z żaleniem się. Po prostu straciłam wtedy ochotę na wszystko a problemy narastały. Mówiąc szczerze gdybym miała wybór nie porwałabym się na dwa psy. Nie tak wcześnie, nie wtedy gdy Sigma dopiero wychodziła na prostą. Odpuściłam sobie wtedy na okres około 3 miesięcy. Mając dość zachowań kundli spędziłam tydzień z nosem w ekranie żeby poszerzyć swoją wiedzę. Emmm, co ja to? A! Powroty do czegoś o czym się zapomniało są bardzo trudne. Mój brak cierpliwości dał się we znaki i jak robiłam coś z psami to robiłam to źle. Chciało mi się szybkiego sukcesu co skutkowało tylko frustracją. Wszystko pogarszałam aż któregoś jakże pięknego dnia w internecie natknęłam się na Jacka Gałuszkę(kliknij tu). Przyznałam się przed samą sobą do błędu. Miałam złe podejście a psy nie kojarzyły pracy z czymś przyjemnym. W tym samym czasie zakochałam się w psich zaprzęgach i po krótkich poszukiwaniach znalazłam klub psich zaprzęgów tuż pod nosem. Aż morda się cieszy na samą myśl o tym wszystkim co się czuje podczas treningu. A no i wyszło to nam na dobre :)



Na dzień dzisiejszy mówię że nie jest idealnie ale, podoba mi się taki stan rzeczy. Nie chcę już psa idealnego. Lubię swoje kundle mimo swoich wad. Lubię ich odchyły od normy aż za bardzo. Przyjemnie się patrzy jak pies z dnia na dzień staje się jeszcze lepszy. Mimo swojego braku predyspozycji zasuwa w zaprzęgach, biega za dyskami i ślepo się patrzy na przewodnika.

Nie marzy mi się już pies z hodowli marzy mi się kolejna metamorfoza kundla schroniskowego.


6 komentarzy:

  1. Hah,ja mam moją w type ONka....z hodo z pseudo związku.Popełniłam na początku w jej szkoleniu masę błędów...Nie dawałam sobie z tym rady.Stała się agresywna,niespokojna i nasz więź nie była aż tak mocna.Teraz wszystko się zmienia i również wychodzimy na prostą.Jest jaka jest.Nikt nie jest idealny.Podziwiam Cię.Wspaniale sobie poradziłaś :) Dalszych sukcesów!

    OdpowiedzUsuń
  2. Podziwiam ludzi, którzy decydują się na psy ze schronisk, to mega gest i wymaga wiele pracy i wylanych łez. Życzę wam jeszcze wieelu sukcesów :)
    | thindogs.wordpress.com |

    OdpowiedzUsuń
  3. Z początku chciałam psa ze schroniska, ale mama była przeciwna bo to był mój pierwszy własny pies. To że nie wiedziałam jeszcze zbyt wiele o psach to mam psiaka z pseudo, ale nie żałuje.
    Gratulacje, że wytrwałaś w tym :) Powodzenia dalej !
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie początkowo było wielkie oburzenie na samo wspomnienie o schronisku ale, ja buntownik głupi postawiłam no swoim :) Dziękuję i również życzę wielu sukcesów :)

      Usuń