wtorek, 9 lutego 2016

Wzloty i upadki czyli, co się działo przez ostatnie miesiące



Trochę dziwnie uczucie po prawie 4 miesiącach przypomnieć sobie o istnieniu bloga. Nigdy nie byłam dobra w regularnym pisaniu postów. Chciałabym w tym momencie napisać że, powracamy tu na stałe, jednak znając siebie i wiedząc ile może się zdarzyć nie mogę tego obiecać. Jak się pewnie domyślacie mój wielki "Plan na zimno" został rzucony w kąt po kilku dniach.

Podczas naszej nieobecności wydarzyło się wiele. Wzloty, upadki, przemyślenia. No właśnie przemyślenia. Odkryłam kilka nowych problematycznych zachowań kundli. Tak, dla mnie też jest to śmieszne, że dopiero po ponad dwóch latach wspólnego życia dostrzegłam takie zachowania jak: gonienie skuterów przez Sarę, jednodniowa lękliwość Sigmy biorąca się że tak powiem z dupy, miłość Sary do gryzienia papieru toaletowego. Póki co jesteśmy na etapie określania przyczyny złych zachowań jednak chyba powinnam w końcu za to się zabrać ponieważ, problemy zaczęły się pogłębiać.




 Mamy za sobą wiele sukcesów nie tylko w sportach, ale głównie w naszych relacjach.
Jednym z najważniejszych sukcesów jest poprawa naszych relacji, które ostatnimi czasy się pogorszyły ze względu na moje zabieganie. Więcej czasu spędzamy na spacerach opartych na dobrej zabawie, a Sara spędza minimum 3 dni w tygodniu w domu. Ze względu na to że, Sara spędza więcej czasu blisko mnie coraz lepiej się zachowuje. Już nie ma aż tak wielkiego ADHD, a po ponad trzech latach jej marnego żywota zaczynam dostrzegać psi mózg. Natomiast Sigma zaczęła się odwoływać i powoli dążymy do opanowania emocji przy zwierzynie.
Ze względu na poprawę naszych relacji bardziej ufam moim kundlom. Jest to wielkie ułatwienie w bikejoring'u na dwa psy. Już nie mam hamulca w głowie, który krzyczy "CO TY ROBISZ KOBIETO! WCISKAJ TEN HAMULEC! ZARAZ SIĘ WYWALISZ! UMRZESZ! KIŁA I MOGIŁA!". Obie są pewniejsze siebie i w końcu pokazują na co je stać, a ja mogę tylko obserwować z uśmiechem na twarzy jaką im to przyjemność sprawia.
Z mniej ważnych w naszym życiu codziennym jest nauczenie Sary pogoni. Kiedyś pisałam tu albo na fanpage'u o tym że, Sara ma to do siebie że bawi się tylko wtedy gdy ja trzymam zabawkę z drugiej strony. Wyrzucona zabawka miała poziom atrakcyjności równy zeru. Dziś możemy pochwalić się pierwszymi dyskami złapanymi w locie. Co prawda mamy problemy z przynoszeniem jednak, wszystko da się wypracować.

W zeszłym roku zapomniałam co to radość z małych rzeczy. Natomiast w tym nadrabiamy zaległości i treningi wplatamy w dni nic nierobienia a, nie na odwrót jak to było kiedyś. Taka zmiana wpłynęła pozytywnie na burki. Sigma nie atakuje już tak często innych psów, jej relacje z ludźmi też uległy poprawie.




Jeśli chodzi o nasze upadki to zaliczę do nich w pierwszej kolejności stracenie motywacji do czegokolwiek. Wspomniane wcześniej zabieganie ma z tym dość spory związek. Przez ograniczony czas, który mogłam przeznaczyć na psy równał się ze skróconymi spacerami i ogólnym brakiem czasu na jakąkolwiek socjalizacje itp. Gdy minął ten najgorszy czas nie wzięłam się za nadrabianie zaległości jednak rzuciłam tym wszystkim. Uważałam że sporo czasu straciłam niepotrzebnie i jestem w czarnej dupie, bo niemal wszystkie problemy się pogłębiły. Jedyne co robiłam to bezsensu włóczyłam się z psami po parku przez kilka godzin. Odbiciem od dna był dzień gdy Sigma prawie ugryzła człowieka. Co prawda był to pan pijaczyna, który zaczepiał ją jednak dało mi to do myślenia.
Był też taki moment gdy Sigma straciła totalnie mózg i życie z nią było bardzo uciążliwe. Na każdym kroku szczekała. Niezależnie od sytuacji można było słyszeć jej szczek. Na spacerach potrafiła spieprzać gdzie pieprz rośnie. Zdarzyło się że w pogoni za wiewiórką wyrwała mi smycz z ręki i wbiegła pod koła roweru. Na szczęście rowerzysta zdołał wyhamować i utrzymać się na rowerze.
Z czymś żyjemy do chwili obecnej. Miesiąc temu Sara zaczęła cholernie chudnąć mimo niezmieniania jej diety. Zwiększałam jej porcje jedzenia trzykrotnie, już nie chudnie jednak czuć dość wyraźnie jej żebra. Były badania. Tarczyca zdrowa, w krwi nic nie wykryto.





W ciągu tych czterech miesięcy byłyśmy na dwóch spacerach grupowych w tym jeden organizowałam ja. Oba spacery uważamy za bardzo udane mimo małych spięć miedzy psami. Uważam iż, takie spacery dobrze wpływają na kundle ze względu na to że zauważyłam poprawę w ich relacjach z innymi psami.

Więc tak oto dobrnęłam do końca opowiastek z ostatnich miesięcy naszego życia.
A Wy robicie sobie co jakiś czas podsumowanie wzlotów i upadków? :)


Pozdrawiamy Wiktoria, Sigma i Sara

3 komentarze:

  1. Fajny post, ale brakuje mi zdjęć Sary z frisbee :/ Pozdrawiamy!

    OdpowiedzUsuń
  2. Zapomniałaś napisać że lubią mnie taranować na polach xd w końcu mają sukces jak nie umiem wstać z zamarzniętej kałuży ����

    OdpowiedzUsuń
  3. Widzę, że dużo się u Was działo, piszcie częściej :) Dobrze, że z Sarą wszystko ok. Ta sytuacja z prawie ugryzieniem człowieka - to też wina tego gościa, obcych psów się nie zaczepia ale kto wie co on tam sobie myślał. Nela w takiej sytuacji zareagowałaby chyba podobnie. Są i wzloty i upadki, tego niestety nie da się uniknąć. :P
    http://cztery-lapy-jeden-nos.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń