Wakacje to najlepszy czas by spędzić trochę więcej czasu na świeżym powietrzu z psem i korzystać z wolnego czasu w pełni. Z tego powodu postanowiłam spędzać więcej czasu odkrywając okolicę z obiema sukami a nie jedną.
Za nami już jedna maleńka wyprawa do Czarnego Stawu. Dlaczego maleńka? Ponieważ na miejscu okazało się iż, kiedyś już byłyśmy nad tym zbiornikiem wodnym tylko nie wiedziałyśmy jak on się nazywa. Trasa wynosiła niecałe 4km w jedną stronę więc jak na pierwszy wspólną wyprawę wystarczająco. Nie tak dawno temu narzekałam na brak w mojej lokalizacji miejsc do wodowania a tu proszę, blisko i co najważniejsze bezpiecznie. Prawdą jest że, trzeba uważać na panów wędkarzy, którzy nie zawsze są sympatyczni. Biorąc pod uwagę wielkość tego stawu nie aż tak trudno znaleźć miejsce tylko dla siebie.
Sigmowa motorówka :D |
Idąc do celu trzeba przejść przez małą część Lasów Panewnickich które moim skromnym zdaniem są przepiękne. Po raz pierwszy zdecydowałam się na puszczenie psów w lesie, może ze względu na brak myśliwych i moje ciągłe rozglądanie się za czymś co psy by pogoniły. Bądź co bądź suki zachowywały się niewyobrażalnie dobrze i na każde zawołanie biegły do mnie dzikim pędem. Na miejscu Sigma oczywiście jak to ona, na dzień dobry wpakowała się do wody podskakując co krok z radości, a Sara po ostatnim kąpaniu chyba straciła zaufanie do wody i wchodziła nie dalej niż do brzucha. Spotkałyśmy tam także berneńskiego psa pasterskiego o ile dobrze pamiętam miał na imię Burbon. Psiak cudowny a moje suki zwariowały na jego punkcie. Widać po kim mają słabość do dużych psów.
Cały wypad trwał niecałe 3 godziny ale, z tego co zauważyłam dla moich psów było to jednak zbyt mało. Po powrocie zaczęły razem szaleć przez następną godzinę bez możliwości zakłócenia ich wspólnych harców.
Ogólnie rzecz biorąc cały wypad był na wielki +. Udało mi się lepiej poznać moje psy(a myślałam że znam je na wylot), odpocząć od zgiełku miasta i po prostu wyluzować przez co wszystko wydawało się o wiele lepsze oraz doceniłam w końcu swoje psy. Mimo że nic nie robiłyśmy specjalnego udało się przyuważyć wiele rzeczy które, pomogą mi w dalszej pracy z nimi a, także lepiej poznałam ich preferencje.
Mam nadzieję że jakość przeżyliście czytanie tego dość chaotycznego posta(a jaki na tym blogu taki nie jest?!). Korzystacie z nadmiaru czasu? Chętnie poczytam o Waszych postępach i przeżyciach :)
A co do celów z Projektu 62. Post będzie edytowany z każdym nowym postem na temat tego projektu z powodów oczywistych. Znajdowania nowych celów. Link do głównego posta będziecie mieli przy każdej notce na ten temat.
Pozdrawiam z psiurami!
Kurczę muszę się kiedyś wybrać z Draco nad ten staw :)
OdpowiedzUsuńMy na razie nic ciekawego nie robimy - jakoś nie wiemy gdzie mamy iść itp..
Teraz planuję codziennie chodzić na działkę więc możemy wspólnie się wybrać nad staw, do lasu, na pola :)
UsuńZazdroszczę takiego miejsca do wodowania <3 Ze zdjęć wynika, że jest tam cudownie ... W raz z Norisem ostatnio również znaleźliśmy super miejsce do wodowania i jestem zachwycona ! Po raz pierwszy od 7 lat mój Rudzielec pływał ! :D Tak się cieszę z tego faktu ...
OdpowiedzUsuńhttp://z-rudzielcem-przez-zycie.blogspot.com/
Najszczersze gratulacje! :)
UsuńHej! Trafiłam tu, gdyż mamy siebie w znajomych na facebook'u. blog bardzo mi się podoba. zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuńhttp://carooolineee.blogspot.com/