wtorek, 1 września 2015

Że no, koniec



Emmm... Wciąż nie potrafię pojąć tego jak mało a jednak dużo zrobiłam w wakacje. Przyznaję że olałam totalnie Projekt 62 i nic z psami specjalnego nie robiłam. Wiadomo że, upał, smród i ubóstwo. Uważam że była to jedna z moich najlepszych(braku) decyzji. Spacery same sobie lub ze znajomymi w chłodniejsze dni albo o całkowicie niedorzecznej godzinie.
Psy się opierdalały ze względu na mnie a jednak coś tam się ruszyło. Sara jest choć ociupinkę bardziej rozgarnięta a Sigma drze japę równo.




Bardzo chciałabym opisać wszystko bardzo dokładnie jednak mam niemałe problemy z pamięcią no i jestem zbyt leniwa żeby wszystkich dat większych spacerów zapamiętać.
Moja pamięć postanowiła zachować dwa spacery nad nasz ukochany Starganiec i kilka do Parku Śląskiego.
Jak już mówiłam, kompletnie nic nie robiłam z psami więc no. Nie wiem co napisać.
Sigma znowu zaczyna spierdzielać przed pracą bo, "ciocia lepsza, ciocia nic nie każe".  Irytuje mnie to jednak praca na smyczy nie należy do najprzyjemniejszych.
Coraz bardziej kocham Sarę. Pies ideał do doszlifowania. Eh... Teraz się przyznam że mimo jej braku umiejętności nawet do "siad" uważam że jest lepszym psem niż Sigma.




O czym ja to? Cała nasza trójka się rozleniwiła do granic możliwości(nie wspomnę o Mai, to leń całe życie). Po tych wakacjach mam zamiar podjąć dość drastyczną decyzję. Koniec. Tylko zaprzęgi, biegi i raz na ruski rok sztuczki. Moje psy w tym najlepiej się czują. Nie chcę na nich nic wymuszać.
Czym mniej frustracji w Sigmowej głowie tym mniej agresji a u Sary więcej opanowania.

Także no żegnaj sielanko a witajcie zdrowe psychicznie psy!